Wypełnianie białych plam – Leon Roppel w Organizacji Todt (Pomerania Nr 1/2024)

Na początek co nieco o sobie. Jedną z moich największych pasji jest kolekcjonerstwo. Przez kilkanaście lat udało mi się stworzyć trzy poważne zbiory tematyczne, na które składały się przede wszystkim stare fotografie, pocztówki i dokumenty związane z dziejami mojego rodzinnego miasta Rumi, Kaszub, a następnie Kociewia.

Kilka lat temu zainteresowałem się kaszubską sztuką ludową, a najbardziej rzeźbami, malarstwem i tabakierkami. W tym ostatnim przypadku było to związane z pozyskaniem do mojego zbioru niezwykle rzadkiej, starej drewnianej tabakierki w kształcie tradycyjnego kaszubskiego rożka. Z literatury dowiedziałem się, że takie tabakierki nazywane były kawalerskimi. Miały one zwykle krótki żywot, gdyż przed pierwszymi tańcami weselnymi pan młody otrzymywał od ojca lub teścia tabakierkę rogową, którą mogli posiadać tylko mężczyźni żonaci i księża, a drewnianą łamał przy gościach obcasem „skórznia”. Tak się zachwyciłem tym ciekawym obiektem kolekcjonerskim, że sam zacząłem wyrabiać tabakierki kawalerskie z drewna bukowego i przywiezionego ze Szwecji jałowca. Zachęcony pozytywną oceną swoich wyrobów, postanowiłem pobić rekord w kategorii największa tabakiera tradycyjna na świecie. Pomogli mi w tym dwaj rzeźbiarze: Adam Lech z Rumi i Marian Adam Bach z Gdyni. W 2020 roku wykonana wspólnymi siłami z jednego kawałka drewna tabakiera w kształcie kaszubskiego rożka została wpisana do księgi Polskie rekordy i osobliwości, krajowego odpowiednika Księgi rekordów Guinnessa. Ma dokładnie 120 cm i jest wyższa od poprzedniej rekordowej tabakiery o 35 cm. Od tamtego czasu stanowi ona ozdobę siedziby Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego Oddział Rumia, do którego zostałem wkrótce przyjęty.

Już jako zrzeszeniec postanowiłem skupić się wyłącznie na rozbudowywaniu zbioru materiałów dotyczących Kaszub. Wprawdzie mam ich sporo, w tym wiele unikatowych, ale wierząc w to, że w Rumi powstanie kiedyś placówka muzealna z działem kaszubskim, wciąż poszukuję następnych perełek do zbioru. Nadal więc bywam na giełdach kolekcjonerskich, corocznie na Jarmarku św. Dominika obserwuję aukcje internetowe krajowe i zagraniczne, dokonując zakupów. Najczęściej jednak pozyskuję kolejne eksponaty drogą wymiany ze znajomymi kolekcjonerami. W wolnych chwilach porządkuję kartony pełne nabytych przed laty papierzysk, tworząc teraz osobny dział pamiątek po znanych działaczach i twórcach kaszubskich, takich jak Józef Ceynowa, Jan Karnowski, Alojzy Nagel, ks. Antoni Pepliński, Antoni Pieper, Leon Roppel, Franciszek Sędzicki. Porównuję przy tym posiadane przeze mnie materiały z informacjami zawartymi w opracowaniach dotyczących poszczególnych osób, gdyż fascynuje mnie wypełnianie białych plam w publikacjach na ich temat. Ostatnio, szczegółowo przeglądając stare dokumenty, których duży karton kupiłem kilkanaście lat temu na jarmarku dominikańskim w Gdańsku, zwróciłem uwagę na legitymację Organizacji Todt znanego działacza kaszubskiego Leona Roppla. Chcąc się dowiedzieć czegoś więcej o jego okupacyjnych losach, zajrzałem do swojej biblioteczki i do Internetu.

W wydanym w 1978 roku Bedekerze kaszubskim Róży Ostrowskiej i Izabelli Trojanowskiej pod hasłem Leon Roppel czytamy: Znamienną wymowę ma fakt, że w roku 1939 hitlerowcy spalili na rynku wejherowskim niemal cały nakład jego świeżo wydanego zbioru opowiadań kaszubskich Na jantarowym brzegu. W okresie powojennym Leon Roppel kontynuuje pracę literacką […]. I ani słowa o jego wojennych losach! Natomiast w Nowym bedekerze kaszubskim z 1997 roku, autorstwa Tadeusza Bolduana, jest następująca informacja: Podczas okupacji niemieckiej był księgowym w gdańskim przedsiębiorstwie budowlanym i pracował w tym zawodzie w różnych przedsiębiorstwach także po wojnie do 1957 roku. Z Wikipedii oraz kilku innych stron internetowych można się dowiedzieć tylko tyle, że za wschodnią granicą spędził lata wojny – pracował jako księgowy. Dlatego, pełen nadziei na uzyskanie szczegółowych informacji, nabyłem opracowanie Edmunda Kamińskiego O niezwykłym człowieku słów kilka. Leon Roppel (1912–1978) wydane w 2018 roku. Pan Edmund napisał: W okresie okupacji hitlerowskiej (1939–1945) Leon Roppel pracował początkowo jako robotnik i księgowy w przedsiębiorstwie budowlanym w Gdańsku u Wayssa i Freitaga. Ścigany przez Niemców, ukrywał się czas jakiś w Królewcu, na Łotwie i w Estonii. Ponieważ autor w przypisie powołał się na Słownik biograficzny Pomorza Nadwiślańskiego (t. 4, Gdańsk 1997), postanowiłem zajrzeć i do tej pracy. Tam pod hasłem Roppel Leon, do którego tekst przygotował prof. Józef Borzyszkowski, znajduje się taka informacja: Okupację hitlerowską przeżył jako robotnik i pracownik umysłowy – księgowy w firmach budowlanych na terenie Gd., Królewca, Łotwy i Estonii, dokąd umykał poszukiwany przez gestapo. Co ciekawe, Edmund Kamiński wymienił firmę budowlaną Wayssa i Freitaga, o której nie wspomniał Józef Borzyszkowski. Widać wiedział coś więcej, bo potwierdzenie zatrudnienia Leona Roppla w tej firmie znajduje się na zachowanej legitymacji. Z dostępnych w Internecie informacji wynika, że przedsiębiorstwo Wayss & Freitag AG miało dość liczne oddziały, można więc przypuszczać, iż przez tę firmę budowlaną, która wykonywała zlecenia dla Organizacji Todt, Leon Roppel skierowany został do pracy w OT właśnie. Równie prawdopodobne jest to, że wykonywanie prac przez tę firmę w grupie OT Russland-Nord, co dokumentuje pierwsza od góry pieczątka, pozwalało Ropplowi skutecznie unikać spotkania z gestapo.

Następnie sięgnąłem po „Biuletyn Fundacji Generał” Elżbiety Zawackiej (Toruń, rocznik XXIV: 2012, nr 62), w którym zamieszczone jest opracowanie Jana Szilinga pt. Pomorzanie w Wehrmachcie. Znajduje się w nim fragment dotyczący Organizacji Todt (s. 29):

Wspomnieć należy również o wprzęgnięciu ludności polskiej przez okupanta do wysiłku wojennego na rzecz Trzeciej Rzeszy przez dobrowolną lub przymusową pracę w ramach Organisation Todt (OT). […] Rekrutacja siły roboczej następowała: 1) przez przedsiębiorstwa, które otrzymywały do wykonania określone prace, 2) przez urzędy pracy (Arbeitsamt), 3) przez dobrowolne zgłoszenia. Stąd też rozróżnienie przynależności indywidualnej: OT-Angehörige oraz przynależności zbiorowej przez przynależność pracowniczą do przedsiębiorstwa OT-Firmenangehörige. Na Pomorzu Gdańskim występowały generalnie dwie pierwsze formy rekrutacji, przy czym znaczenie urzędów pracy wzrosło od 1942 r. Powodem tego była odmowa wielu Polaków przyjęcia III grupy DVL [niemiecka lista narodowościowa Deutsche Volksliste – przyp. W.Ś.], co skutkowało między innymi skierowaniem ich za pośrednictwem urzędów pracy do OT.

Fakt kierowania Polaków do ciężkich robót przymusowych w Organizacji Todt w ramach zemsty za przeciwstawianie się zniemczeniu znajduje potwierdzenie także w książce Bolesława Borka Nad Sleżą. Zarys walk Kaszubów lesockich (Gdańsk 1978, s. 40). Czytamy tam: W każdej wsi znalazła się pewna grupa osób, przeważnie starszych kawalerów, którzy nie bacząc na decyzję ogółu, a także na konsekwencje listy [niemiecka lista narodowościowa Deutsche Volksliste] nie przyjęły. Osoby te zostały przeważnie skierowane do obozów lub do ciężkich prac prowadzonych przez OT [Organisation Todt].

W Słowie od recenzenta o wspaniałej książce Eugeniusza Pryczkowskiego pt. Strzał w plecy / Szos w chrzebt (III dzel, Banino 2023) prof. Andrzej Gąsiorowski napisał m.in.: Kaszubi przez dziesiątki lat po zakończeniu drugiej wojny światowej, w czasie której doświadczyli tak wiele tragicznych często doświadczeń, unikali przekazywania wiedzy o swoich przeżyciach z okresu okupacji. Wiem o tym sam najlepiej, ponieważ zbierałem relacje i wspomnienia z tego okresu od 1973 roku. Kaszubi – ale także szerzej Pomorzanie – niechętnie nie tylko sami pisali, ale także niechętnie wspominali o losach swoich, czy swoich rodzin, w okresie okupacji niemieckiej. Wynikało to przez wiele lat z obaw, że ówczesna komunistyczna władza może to wykorzystać przeciwko nim.

To ostatnie zdanie w moim przekonaniu stanowi także wyjaśnienie, dlaczego Leon Roppel w czasach komunistycznych nie ujawniał zatrudnienia w Organizacji Todt. A były to przecież także prace w grupie tyłowej na obszarze Grupy Armii Russland-Nord, o czym świadczą wpisy w jego legitymacji, czyli wykorzystywane w działaniach wojennych przeciwko Związkowi Radzieckiemu. Zaraz po wojnie takie ujawnienie mogłoby skutkować wywiezieniem na roboty przymusowe w głąb Związku Radzieckiego, a w późniejszym okresie szykanami ze strony władz komunistycznych. Leon Roppel nie doczekał niestety czasów upadku PRL-u, kiedy mógłby bez obaw opisać swoje wojenne losy, a taka publikacja stanowiłaby niewątpliwie niezwykle interesującą lekturę. Mam jednakże powody przypuszczać, że w swoim środowisku faktu zatrudnienia w OT jako Ausländer i Pole jakoś szczególnie nie ukrywał, choć też się tym nie chwalił. Daje to nadzieję, że w przyszłości poznamy przynajmniej jakieś wyrywki z życia Leona Roppla w latach okupacji niemieckiej.

Waldemar Śliwiński

Opis ilustracji: Pierwsza strona legitymacji Organizacji Todt Leona Roppla z umieszczonym przy dolnej krawędzi stemplem Ausländer (cudzoziemiec) i adnotacją Pole (Polak). Repr. Waldemar Śliwiński