Czytelnictwo prasy ma na Pomorzu Gdańskim niezwykle bogate tradycje. Zarówno w czasach pruskich, jak i w międzywojennej Rzeczypospolitej mieszkańcy Wybrzeża chętnie sięgali po różnego rodzaju gazety i czasopisma, najczęściej te podejmujące tematykę lokalną i regionalną. Podobnie było po drugiej wojnie światowej, kiedy z owego dążenia do bycia jak najbliżej czytelnika zrodziły się m.in. tytuły: „Wiatr od morza”, „Kontrasty”, „Kaszëbë”. Niestety, żaden z nich ze względów politycznych nie miał długiego żywota. Mimo to zainteresowanie wśród czytelników problematyką kaszubsko-pomorską nie zmalało. Dzięki temu powstać mogła „Pomerania”.
Czasopismo ukazało się w 1963 roku jako „Biuletyn Zrzeszenia Kaszubskiego”. Początkowo było prowadzone przez Izabellę Trojanowską, doświadczoną dziennikarkę, byłą redaktor naczelną gdańskiego dwutygodnika „Kontrasty”. W pierwszym numerze redakcja zapowiadała: Z przyczyn od naszej organizacji niezależnych dwutygodnik „Kaszëbë” od szeregu miesięcy przestał się ukazywać. Lukę (...) Zarząd Główny postanowił zapełnić – w zakresie aktualnie dostępnych możliwości przez Biuletyn....
Ze względu na trudności organizacyjne I. Trojanowska po wydaniu trzeciego numeru pisma zrezygnowała z jego redagowania. Na myśl jej wówczas nie przyszło, że stanowić ono będzie zalążek przyszłej „Pomeranii”, której zawartość merytoryczna, a po części i układ są kontynuacją biuletynu. Obecnie w miesięczniku zamieszczane są: artykuły (z podziałem na: temat miesiąca, społeczeństwo, wędrówki po historii itd.), polemiki, literatura, kronika Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, omówienia lektur oraz klëka – zbiór aktualności.
Historia „Pomeranii” to do pewnego stopnia ciąg trudności i oscylowania pomiędzy dniem teraźniejszym a jutrzejszym. Pismo przez wiele lat nie miało ustabilizowanej sytuacji finansowej i organizacyjnej, czego dowodem jest chociażby fakt, że w 1964 roku nie ukazał się żaden jego numer. Jedynie przeświadczenie powoli rozrastającego się grona współpracowników, że rozszerzenie autentycznego głosu Kaszub i posiadanie własnej trybuny jest rzeczą wyjątkowo ważną, pozwoliło przetrwać trudne dla dziennikarzy biuletynu lata.
W 1965 roku (po połączeniu Zrzeszenia Kaszubskiego ze Zrzeszeniem Kociewskim) zmieniono tytuł periodyku na „Biuletyn Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego”, zaś cztery lata później przylgnęła do niego na stałe nazwa „Pomerania”.
Nową fazę w rozwoju pisma otworzył rok 1975. Wówczas to nastąpiło przejście z rotaprintu na druk typograficzny, co spowodowało zmianę jego charakteru. Dopiero w 1979 roku zaczęło się ono ukazywać w cyklu miesięcznym, choć w tym względzie zdarzały się zakłócenia spowodowane panującą w kraju sytuacją gospodarczą i polityczną. Wprowadzone w wydawaniu pisma zmiany pociągnęły za sobą zwiększenie jego objętości i zainteresowania nim. Do redakcji zaczęło napływać coraz więcej tekstów.
Sierpień ’80 wzmógł aktywność dziennikarzy „Pomeranii”. Starali się oni rejestrować bieżące wydarzenia, byli wszędzie tam, gdzie coś się działo, uczestniczyli w społecznych protestach. Względną stabilizację pisma podważyło wprowadzenie stanu wojennego. Jego prosolidarnościową działalność stłamszono poprzez zakaz wydawania. Dla pracowników redakcji był to okres wielkiego stresu, spowodowanego niemożnością wykonywania zawodu. Po wielokrotnych wymianach not z władzami wojewódzkimi tytuł ponownie ujrzał światło dzienne w 1983 roku.
W warunkach ograniczonej swobody wypowiedzi „Pomerania” nieustannie starała się kreować wzory nowoczesnego regionalizmu. Na jej łamach promowano idee samorządności i obywatelskiej odpowiedzialności za losy małej ojczyzny. Przedstawiano też niezafałszowaną historię Pomorza Gdańskiego, nie pomijając przy tym wielu bolesnych tematów.
Po roku 1989 możliwe stało się mocniejsze akcentowanie podmiotowości mieszkańców regionu. Wiele miejsca na łamach poświęcano kwestiom tożsamości Kaszubów, Kociewiaków, Borowiaków…, a także ich roli w kontekście kraju i świata. Pojawiać się zaczęły artykuły dotyczące innych grup regionalnych, nawet tych nie zamieszkujących ziem polskich.
Obserwując reakcje dzisiejszych czytelników nie sposób oprzeć się wrażeniu, że wierzą oni, iż „Pomerania” to dobra marka, produkt z najwyższej półki. Wyczytać to można w nadchodzących obficie do redakcji listach, polemikach. Skoro takowe się pojawiają, znaczy to, że pismo postrzegane jest jako miejsce odpowiednie do dialogu, a przy tym budzące zaufanie. Nie mniej cieszy pojawianie się na łamach nowych autorów i powrót tych, którzy przypomnieli sobie, że przed dziesięciu, piętnastu czy jeszcze więcej laty publikowali lub zaczytywali się tekstami zamieszczonymi w skromnym pomorskim magazynie.
Jest jeszcze radość szczególna – nowi czytelnicy. Każdego z nich w krąg odbiorców wprowadza się indywidualnie. Więcej – niejednego poznaje się osobiście. Okazją są spotkania z redakcyjnymi dziennikarzami. Okoliczności nie mają tu znaczenia. Może to być na kursie języka kaszubskiego albo wieczorze podczas Kaszubskiego Spływu Kajakowego „Śladami Remusa”. Czasem czytelnicy natrafiają na pismo zupełnie przypadkowo. Sięgają po egzemplarz, zaczynają lekturę, niepostrzeżenie zagłębiają się w bogactwo naszego regionu i… szukają w zrzeszeniowych piwnicach numerów archiwalnych. Ze zdumieniem odkrywają, że „Pomerania” oznacza różnorodność tematyczną, graficzną, koncepcyjną, znaczoną ręką kolejnych redaktorów (po I. Trojanowskiej byli nimi: Wojciech Kiedrowski, Stanisław Pestka, Cezary Obracht-Prondzyński, Edmund Szczesiak, Artur Jabłoński, Iwona Joć, ponownie Edmund Szczesiak, Darek Majkowski, a od 2017 roku zespołem redakcyjnym kieruje Sławomir Lewandowski).
Za tą rozmaitością kryje się nieustanne meandrowanie powodowane pytaniami: Jaki jest najwierniejszy czytelnik „Pomeranii”? Czy musi nim być człowiek wykształcony, czy wystarczy tylko, że jest zakochany w pomorskiej krainie? Czy powinien interesować się sprawami ZKP, czy raczej problemy organizacji są mu obojętne, a poruszanie jej spraw to jedynie „strata” miejsca na łamach? Co zrobić, by pismo stało się naprawdę popularne, a do tego nadal było wartościowe...
Mając świadomość obiektywności spojrzenia z zewnątrz, warto przytoczyć fragment artykułu „O Kaszubach” autorstwa osoby piszącej pod inicjałami K. Cz., a zamieszczonego w 1979 roku na łamach tygodnika „Literatura”. Jest on jednym z ogólnopolskich osądów nad „Pomeranią”:
Interesujący to miesięcznik, wydawany przez Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie, rzadki już przykład kultywowania tradycji regionalnej w sposób poważny, a nie jak to częściej bywa w zwyczaju, np. przez mnożenie różnych zespołów hop-siup (...). „Pomerania" (...) publikuje utwory literackie, pisane gwarą kaszubską, wspomnienia Kaszubów, eseje, przyczynki historyczne poświęcone temu regionowi, a także reportaże (...).
Nie jest chyba łatwo powojennym pokoleniom zrozumieć, czym była walka o polskość na Kaszubach. „Pomerania" przybliża tamte dni, popularyzuje wiedzę, ocala od zapomnienia świadectwa uporu i bohaterstwa, tego mniej wdzięcznego w sprawach nader prozaicznych, szarego. Największą nagrodą, wyróżnikiem najbardziej pożądanym była wycieczka do Polski – może ten fakt najlepiej oddaje atmosferę tamtych czasów?
Iwona JoćMarek Adamkowicz